"Nirvana" według tybetańskiej "Księgi umarłych" - recenzja

"Nirvana" według tybetańskiej "Księgi umarłych" - recenzja

Czym jest ta sztuka? Nie dramatyczną, nie literacką, lecz osobistą relacją z tekstem w absolutnej dowolności interpretatorskiej. Wykorzystując tylko myśl przewodnią samego tekstu, spektakl bazuje na iluzji, wirtualności, całość ubierając w ciało aktora i tworząc z niego motyw narracyjny.

Zadanie niełatwe zarówno dla publiczności, jak i dla samych aktorów.

"Nirvana" dla wielu będzie niezrozumiała, można powiedzieć: "zbyt śmiała", bądź też: "całkowicie bez sensu". Jedno jest pewne - bez otwartego umysłu trudno będzie przeciętnemu widzowi odebrać zamysł i przesłanie tego projektu. Poza tańcem wykorzystuje dźwięk, światło, wizualizacje, toczy się na różnych płaszczyznach. Poważna, niepokojąca, tylko momentami wywołuje uśmiech.

"Nirvana" to rozważania o śmierci i celu życia. Ale brak tu na szczęście dosłowności. Przedstwione wątki nie miały i nie stanowią spójnej całości. W tybetańskiej "Księdze Umarłych" zawarty jest zbiór porad, jak postępować w między-bycie, w stanie bardo, który jest stanem pośrednim między śmiercią a kolejnym wcieleniem - duch uwolniony od ciała staje się wtedy lżejszy i łatwiej mu dryfować ku oświeceniu i wyzwoleniu - nirvanie. W czasie pobytu w bardo, karma - pamięć przeszłych wydarzeń i uczynków, zaczyna się wizualizować w postaci obrazów i zwidów, głosów, dźwięków i emocji. Niełatwo jest nad nimi zapanować, niełatwo dostrzec duchowych pomocników, którzy pojawiają się a każdej strony, tworząc kształt mandali.

Wszystko to na deskach Teatru Polskiego się dzieje, ale nie znając genezy, ciężko odnaleźć sens całego spektaklu.

(...) źródło


Spodziewałem się czegoś mocniejszego, jeszcze bardziej prowokacyjnego - otrzymaliśmy rzecz "nową", ale wciąż zdatną do przetworzenia według teatralnych standardów. Widocznie rewolucja w teatrze musi odbywać się stopniowo. Każdy odbiera teatr indywidualnie i wszystko zależy od nastawienia, z jakim do sztuki podchodzimy. Nie wiem, czy nasza publiczność dorosła do takich eksperymentów, które na deskach światowych teatrów eksperymentami przestały być dawno. Z drugiej zaś strony, najwyższy już czas zacząć przełamywać schematy pokutujące na rodzimych scenach i zmienić alternatywę w definicję.

Dla miłośników abstrakcji

"Nirvana" to nowy spektakl Teatru Polskiego na podstawie "Tybetańskiej księgi umarłych", w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego. Premiera sztuki odbyła się 8 marca, jednak nie był to artystyczny prezent ani dla kobiet, ani dla towarzyszących im w tym dniu mężczyzn.

Wskazanie przesłania tego spektaklu jest niezwykle trudne. Poziom abstrakcji wykracza poza ogólne normy. Na oczach widza miała ukazać się przemiana.
Walka między życiem i śmiercią. Sam temat, zakorzeniony w tybetańskiej kulturze, jest ciekawym pomysłem, jednak refleksja dotycząca sensu naszego życia została dość chaotycznie przedstawiona.
Motywem przewodnim jest rozerwanie duszy ludzkiej między dwoma stanami - tego, co było i tego, co będzie. Przyszłość jest nieznana, śmierć nieunikniona, a to co pomiędzy jest wielką niewiadomą. "Odrzućcie to co stare i przyjmijcie to, co nowe. Odwagi!" Tylko, po co?

(...) źródło

Do odbioru tej sztuki należy się przygotować. Ciężkie metafory, dużo refleksji, zagmatwana akcja. Wszystko przypieczętowane głośną muzyką i niezrozumiałą choreografią. Bolą zarówno oczy jak i uszy.
W jednej z pierwszych scen spektaklu padają słowa: "Nie wiem po co tu przyszliście. I wy pewnie też nie wiecie". Sadząc po reakcji publiczności, niewiele osób potrafiło na to odpowiedzieć. Emocje były, ale zdecydowanie zabrakło
katharsis.

Spektakl nie dla każdego. Polecam odbiorcom lubiącym abstrakcyjne doznania artystyczne.

 

tekst: Marcin Skarżyński


Strona źródłowa: pik.wroclaw.pl/pressroom/Nirvana-wedug-tybetaskiej-Ksigi-umarych--n371.html